wtorek, 27 września 2022

Północne

Ani na Bałtyku, ani na Śródziemnym nie miałam nigdy choroby morskiej i nie wierzyłam w stwierdzenie, że każdy ma swoją długość fali. Pomagając Bosmanowi przeprowadzać Miss Livet z Ostendy do Cuxhaven, przy gównianej fali, czyli żadnej, na morzu Północnym dostałam choroby morskiej. Lotopałanka zresztą też. Nasza Najlepsza sasiadka wyekwipowała nas na rejs w bezglutenowe jagodzianki, dla mnie rarytas. Haftowałyśmy na różowo.
Teraz też Północne mnie rozwaliło. Oddałam do morza kawę na śniadanie - Łomłumen mówi że kawa na pusty żoładek źle działa.-
Zaczęło padać i padało non stop 3 dni. Zaczęło też wiać 25 do 35 węzłow. Przestało być śmiesznie, bo rzygałam po wodzie i po koli. Moze daltego, że była to kola bez cukru. Po koli się nie rzyga. To remedium na wszystkie choroby morskie, wysokościowe, kace i bóle żoładka.
20 mil od Skagen wiatr odwrócił nam w mordę, wykonaliśmy kilka rund wokół rybaków - Co za pojeby - tzn my - się kręcą w kółko w taką pogodę. Cofneliśy sie do Norwegii. Na 3 dzień odpadłam z odwodnienia, zmęczenia. Miała mroczki i ból głowy od wszystkiego, żadnej opcji na zarzycie pyralginy.
Na chorobę morską pomogła lufa żubrówki.
Port ocalenia wyglądał tak.
Dostałam w dupę, że aż nie miło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz