W tym roku przybyło nas wyjatkowo dużo. Oprócz stałego składu była ekipa z Jagielonii i Dunajca, Aniołki (2) i Granaty (3) i kilku chłopaków z rejsu na Merkurym. Stęskniliśmy się za sobą przez tę pandemię. A na Dunajcu popsuł się silnik, specjalnie, bo inaczej by ich nie było.
Był też Heniek. Lonly Łulf Wuo wou.
Heniek, to ten gość, którego zawezwałam do steru by schować kasę jachtową do nawigacyjnej. Heniek z bajdewindu zrobił bakstag, a ja z falą przeleciałam z nawigacyjnej do kambuza i złamałam żebra. To uratowało mi życie, czyli Heniek też uratował mi życie, no przynajmniej na 6 lat (vide historia ze zrzutki).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz