W smutny, deszczowy poniedziałek o świcie spotkałam w porcie P.Blaszkę. Chydy, blady, po chorobie, aż szkoda chłopa.
Trochę mnie to zdziwiło, że się pojawił.
Ostatni raz osobiscie widziałam go na początku września.
Od miesiąca nie odbierał telefonów.
Robotę na Dziwnej olewał.
Umawiał się ze Sławkiem na jutro, przychodził za 3 dni.
Troche mnie to nie zdziwiło.
W sms do P.Blaszki było: "Bedę w Trzebieży wtedy i wtedy. Może się Pan pojawi, porozmawiać o MOŻLIWOŚCI dalszej współpracy".
Każdy normalny by się przestraszył.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz