poniedziałek, 1 czerwca 2020

Wojna ze sterem

Ale to bedzie długi post i film.
Ster Front galeria
W skrócie:
Na weekend przybył Markul, Kowalski opcje, bo ze strony Pana Blaszki na sterze był Pat.
Tuleja była przyheftowana na dole, góra - kokpit wolna.
Przyszedł Piotr Accu.
Przekładali, kombinowali.
Obrócili o 180 stopni.
Szczelina flansza - flansza pozostała taka sama. Wymyślili, że jest załamanie, czyli kardan.

Padał grad, lał deszcz.
Pan Blaszka powiekszył dziurę w dnie i sciął heftowanie, żeby wyprostować, ale to nic nie dało.
Markul sam wyjął tuleję i rozebrał ster na zielony sznurek.
Winny wałek, nieosiowa flansza, może siągnął spaw..
Pod Poznaniem na stacji spotkaliśmy Stacha. Umawialiśmy się na wszechświat, na nie na aplikacje jak dojechać lub godzinę.
Co to znaczy?
Armator: - Stachu gdzie jesteś?
- Pod Poznaniem.
- My też. To za 5 min.
Dostałam nową kolumnę steru.
Wałek z tuleją oddałam Rafałowi koledze Stacha, który zawiózł te rzeczy do Tomaszowa do tokarza Tadka na kontrolę.
Tadek: - Wyszystko gra.
Na wiarę to było w grudniu, a w maju jest na własne oczy.
W następny weekend pojechaliśmy obejrzeć czy gra.
Grało.
Tadek: - Kupcie rozwiertak strożkowy ręczny od 9 do 14mm. Sklep z narzędziami w Opocznie, koło Starostwa. Flansza wałka z flanszą steru nie są w osi.
Sklep z narzedziami zaproponował inna metodę.
Skręcić flasze na mniejsze śruby niż dziury, teraz 12mm. Dodać 2 nowe dziury, małe, 8-10mm, tam gdzie miejsce, skręcić na śruby. One wyznaczą dobre pasowanie. Duże dziury poprawić na 14, tak by się schodziło.

Co wyniknęło z rozdania nagród

Pojechałyśmy do Basi, przekazać chłopakom nagrody za start w konkursie Wielkanocnym.
Nagrody wyglądały tak:



Ponieważ mocną stroną Basiowej rodzinki jest muzyka, jako Dziwny Armator zadałam nagranie Morskich Opowieści: śpiew, klawisze, perkusja mikser.
Dziś dostała taki mesydż:
Ela, Alek wlasnie dostal propozycje szóstki z muzyki. Na przyszly tydzień musi sie nauczyc spiewac Morskie opowieści:) Słysze jednym uchem, jak opowiada teraz w klasie, że ma Ciocię ktora ma łódz i jest kapitanem:) I dzieki naszemu spotkaniu jako jedyny w klasie znal melodie morskich opowiesci! Każde spotkanie coś wnosi do naszego zycia, czyż nie? Zwlaszcza do takiego mlodego zycia:)
Nic nie dzieje się przypadkiem.
Kiedy rum zaszumi w głowie, kocham takie dzieci.

Operacja Zegrze

Z powodu braku adrenaliny w ostanich czasach pojechałyśmy poćwiczyć manewry na omedze: Lotopałanka, Łom Łumen i ja. W sumie wypłyneły 3 omegi, my, obok Tata z Córką, i jeszcze jedna łódka z Mamami dzieci ze szkółki optymistów.
Wiało 5, a po południu i pod mostem miało nawet być lepiej.

Przećwiczyłyśmy podejście do kei, bo Pan Bosman odradzał ćwiczenie podejście do człowieka, zgubimy kapok.
Chlapało, przechylało. Lotopałanka, która głównie sterowała miała już dość rogatnicy, którą znała tylko z nazwy i mojego twierdzenia, że taki rodzaj steru wyginął, bo ostani raz go widziałam 85 roku. Robiłyśmy ostatnią rundkę, i już miałyśmy wracać do portu, gdy zobaczyłyśmy interesujący czarny kształt na wodzie.

Co to jest? Z daleka nie było widać.




To leżała omega z Tatą i Córką. Córka siedziała na mieczu, była biała, a Tata na sterze i wyglądali na dość na krawędzi.
Podejscie do człowieka .. tylko jak?
Nasza omega przy tym wietrze zapierdala z ogromną prędkością, po zawietrznej jest maszt i żagle przewroconej łodki - zaplącze się lub coś zniszczę. Po nawietrznej rozjadę Tatę, zgniotę córkę. Cuma za krótka i za słaba.
Po 4 rundce, zrzuciłyśmy foka i udało się rzucić Tacie szoty.

Tata: - jestem już zmeczony, wdrapię się do was na łódkę, - i przypłynął do nas z niezaknagowaną liną. Hipotermia.
Córka zrobiła się jeszcze bielsza. Tata rzucił szota i wrócił.

Popłynęłyśmy po pomoc do motorówki optymistów, bo nie miałyśmy nr telefonu ani do Wopru, ani do Bosmana. I spowrotem z pomocą. Wyłowiłyśmy plecak.

Potem już w porcie okazało się, że Tata nie był tata tylko instruktorem, i ćwiczył Córkę tzn kursantkę, która ma zostać instruktorem. Shit happen.
Bosman: - Omega nie wybacza błędów, kabinówka - tak. Byłyście jedyną łódką, która udzieliła pomocy. Nikt się nie ruszył, a pływało tyle kabinówek z silnikiem.

Po takich atrakcjach siadłyśmy na kocyku wypić herbatkę. Przypłynęła omega z Mamami optymistów.
Mama: - Czy to wy się wywróciłyście i teraz czekacie na łodkę?
Łom Łumen: Nas Bohaterów!!!! My ratowałyśmy.
Widać wyglądałyśmy na totalnych lamerów, więc wyjęłyśmy folder Dziwnej i kubeczki - cegiełki.

Dziś dostałam takie zdjęcie.

Tak zapoznałam Panią Wichurę.
Druga myśl jest taka: sama nauczę Lotopałankę i Łom Łumen na żeglarza. Shit just got real.

Dzień dziecka, a tu trzeba uzupełniać bloga

Tyle się działo, od czego zacząć? One step at the time, jak mówi moja jedyna Niemiecka przyjaciółka, o nic nie znaczącym imieniu Freya.

niedziela, 17 maja 2020

Komunikat do żeglarzy z Mińska

Dziwna ART.
Drodzy żeglarze z Mińska.
Jeszcze przez tydzień u Naszego Marka bedzie leżeć paczka z Dziwnym kubeczkami. Kubki są ręcznie malowane, przez znajomego Aborygena, metoda kropeczkową, postimpresjonistyczną w stylu Georges Seurat.
Można je myć w zmywarce.

Cena 25Pln. 


Są wsparciem remontu jachtu Dziwna.
Cześć osób pewnie już je ma, były na zlocie Próchno i Rdza.
Paczka leży u Naszego Marka, bo była przygotowana na Wigilię, która się nie odbyła. W tym czasie Aborygen pojechał rzucać bumerangiem i nie malowal, więc nie było jak zaprezentować tej DZIWNA ART, bo nie było zdjęć.

Kubki z Minska jadę do Waw, a potem w kierunku Trzebieży.

ps.
Kawa z tego kubka smakuje Dziwnie, powiedział Zenek, jeden z pierwszych posiadaczy kubka.